HOME     JOLA´S  PROGRAMME     BIO     TERMINE      PRESSE        GALERIE      MUSIKER      SHOP      KONTAKT

Jolanta Wolters

Neue Ruhr Zeitung

Hommage an eine große Diva und Stilikone

Von Dieter Krüssmann 

...Mit ihrer schönen Stimme erinnerte Wolters noch einmal an das Wirken dieser großen Persönlichkeit / Der Pianist Wim Naus und die Chansonniere Jolanta Wolters präsentierten eine einfühlsame Hommage an die Dietrich / Jolanta Wolters brauchte kein Bühnenbild. Nur ein Klavier, ein Notenständer und ein Garderobenständer, an dem der Zylinder und eine Stola hingen, standen vor dem Publikum / Die Diva selbst trat in einem Hosenanzug mit Weste auf, so wie man es von der Dietrich gewohnt war /mancher dachte sich, dass Marlene höchstpersönlich anwesend war...  


Znana szansonistka Jolanta Wolters oddała czuły hołd poświecony życiu i muzycznej działalności diwy / Jolanta Wolters nie potrzebowała scenografii. Przed publicznością stanęło  pianino, pulpit nutowy i garderoba, na którym wisiał cylinder i szal. Sama diwa pojawiła się w spodniowym garniturze z kamizelką, tak jak to było w przypadku Dietrich (…) Niejeden  myślał, że Marlene  pojawiła się osobiście...

Westdeutsche Allgemeine Zeitung

Unbändige Musikalität aus dem „Weimarer Dreieck“

Von Jonas Schlömer 

...Meister(in) aller Klassen / So gab es für das Publikum im Opernfoyer polnische, französische und deutsche Chansons – vor allem aber einen Abend voller nackter, begeisternder Musikalität unter dem Titel „Jeżeli miłość jest – wenn es Liebe ist“ / Beide Begleiter müssen ohnehin schnell reagieren, denn das stimmliche Spektrum von Jolanta Wolters erstreckt sich vom leisen Säuseln bis zum heiseren Röhren. Die Sängerin setzt diese Extreme – und alles, was dazwischen liegt – äußerst passend ein, in den Tiefen grollend und in den Höhen glasklar. Besonders angenehm: Von reich verziertem Belcanto-Ductus, der schon manch weltlich-fröhlichen Chanson mit zu viel Pathos verdorben hat, ist bei Wolters nichts zu hören. Piafs „C’est l’amour“ oder der Weltklasse-Song „Ich hab’ noch einen Koffer in Berlin“ klingen federleicht / Den kurzweiligen, ehrlichen, grundmusikalischen Abend honoriert das Publikum mit stehenden Ovationen...“. 


Mistrzowie/Mistrzyni wszystkich stylów (…) wieczór pełen nagiej, inspirującej muzykalności (…) wokalne spektrum Jolanty Wolters rozciaga sie od ochryplego grzmienia po delikatny szept. Piosenkarka używa tych skrajności -  i wszystkiego co pomiędzy - niezwykle stosownie, dudniąc w dźwiękach niskich i krystalicznie czysto w wysokich.   (…) Szczególnie przejmująco brzmi śpiew Jolanty Wolters, gdy śpiewa po polsku.  „Babę zesłał Bóg” ze swingowymi przerywnikami sprawia, że wiolonczela nagle gra chodzącym basem, a „Jestem kobietą” to chyba najpiękniejszy utwór wieczoru, ale i chyba najsmutniejszy. Antywojenna pieśń opowiada o nieuchronności śmierci i przemocy, a dzięki promiennemu, hymnicznemu akompaniamentowi w operowym foyer brzmi optymistycznie i melancholijnie-gorzko.  „C’est l’amour” Piaf lub światowej klasy piosenka „ „Ich hab’ noch einen Koffer in Berlin“” w jej wykonaniu brzmią lekko jak piórko. Publiczność honoruje ten prawdziwie muzyczny wieczór owacją na stojąco.

Westdeutsche Allgemeine Zeitung

Chansonniere Jola Wolters rührt Besucher zu Tränen

Von Alexa Kuszlik  

Jola Wolters spielte ihr mittlerweile drittes Soloprogramm „wo die Blumen sind“ über den Weltstar Marlene Dietrich – und rührte das Publikum zu Tränen / Ihre Stärke sind die leisen Töne - die Sehnsucht in ihrer Stimme ist fast mit Händen greifbar. So viel Wärme liegt darin, dass es schon Hitze gleicht / Sie singt „Ich bin von Kopf bis Fuß auf Liebe eingestellt“, mit einem Funkeln in den Augen, bei dem man sofort versteht, warum die Dietrich sowohl die Männer als auch die Frauen verrückt machte. Es gibt wohl keine Sängerin, die näher an die große Dietrich herankommt und dabei trotzdem einen eigenen Stil bewahrt / Das Publikum ist restlos begeistert: „Sie ist die beste Dietrich-Interpretin, die ich je gesehen habe, sie bringt das Lebensgefühl dieser Zeit perfekt rüber, ihre Stimme, ihre Mimik: einfach toll“...


Szansonistka Jola Wolters wzru-szyła publiczność do łez (…)   Jej siła to delikatne dźwięki - tęsknota w jej głosie jest prawie namacalna. (…) Jola oddaje bliskość Marleny Dietrich, ale we własnym stylu. Kiedy śpiewa „Jestem od stóp do głów w miłości” z błyskiem w oczach, to można od razu zrozumieć, dlaczego Dietrich zarówno mężczyzn jak i kobiety doprowadzała do szaleństwa. Chyba nie ma piosenkarki, która tak zbliżałaby się do wielkiej Dietrich zachowując swój własny styl (...) Publiczność jest zachwycona: „Jest najlepszą interpretatorką Dietrich, jaką kiedykolwiek widziałem, doskonale oddaje styl życia tamtych czasów, jej głos, jej mimika: po prostu świetnie” (...) miałam gęsią skórkę! Jej głos obezwladnił mnie mnie, łzy napłynęły mi do oczu...

Westfälischen Nachrichten 

Schlosskonzert in Freckenhorst - Ein Abend zum Schwärmen 

...Jola Wolters betritt die Bühne. Verführerisch in Schwarz gewandet flüstert die Sängerin zum Auftakt eines einzigartigen Chansonabends den Klassiker von Lilian Harvey: „Wie hab ich nur leben können ohne dich“, ins Mikro. Die rund 400 Musikfreunde, die im Garten des Schlosses Westerholt Platz genommen haben, sind begeistert vom Star des Abends und genießen ein Musikerlebnis der Extraklasse. Jola Wolters überzeugt mit einer unglaublichen Bühnenpräsenz und ihrer tollen Stimme. Begleitet wird die Künstlerin von den exzellenten Musikern Oleg Bordo am Piano und Margarita Fonotova am Cello / Die Zuhörer hängen an ihren Lippen / „Ich weiß, es wird einmal ein Wunder geschehen“ – dieses legendäre und weltberühmte Lied darf an einem solchen Abend auf keinen Fall fehlen. Ebenso wie Hilde Knefs Wunsch nach einem Regenguss aus roten Rosen. Auch wenn Jola Wolters nur mit einer auf der Bühne steht, sie hätte an diesem Abend so einen Schauer voll mit diesen Edelblumen verdient. „Jola Wolters ist eine großartige Interpretin, die mit Evergreens Erinnerungen weckt“...


… Około 400. Melomanów w ogrodzie zamku Westerholt, zachwyconych było gwiazdą tego wieczoru i mogło się rozkoszować wydarzeniem muzycznym ekstra klasy (...) Jola Wolters wraz z jej niesamowitą prezencją sceniczną podbiła publiczność (…) Czasem chumorystycznie, czasem drama-tycznie  w końcu delikatnie lub ze złością. To znów odważna i bez-czelna jak wielka Marlena Dietrich. Jola Wolters jest w rzeczywistości „ tą szykowną Lolą“ . Wiarygodna  również wtedy,  kiedy dwuznacznie szepcze "jestem od stóp do głowy nastawiona na miłośc" w kierunku widowni (…) Słuchacze spijali słowa  z jej ust...“ (…) śpiewa „Wiem, że pewnego dnia wydarzy się cud” – tej legendarnej i znanej na całym świecie piosenki zdecydo-wanie nie powinno zabraknąć w taki wieczór. Także życzenia deszczu  czerwonych róż Hildy Knef. Nawet jeśli Jola Wolters stoi na scenie tylko z jedną,  zasłużyła tego wieczoru na deszcz pełen tych drogocennych kwiatów.

Rheinische Post 

Polnischer Abend mit Bettina Rutsch 

... die phänomenale, seit 14 Jahren in Duisburg lebende polnische Chansonsängerin Jola(nta) Wolters.


... fenomenalna polska piosenkarka Jola(nta) Wolters, która od 14 lat mieszka w Duisburgu.

Westdeutsche Allgemeine Zeitung

 Die Ständige Suche nach Halt  

Nieobecne, Abwesende vereint Polnisches und Deutsches, Tanz, Musik und Theater gesungen wurden sie im Original, mit der  kräftigen, raumgreifenden, wunderschönen Stimme von Jola Wolters. ...Sie singt auf Deutsch und auf Polnisch und kann als moderne Europäerin und Botschafterin der Kulturen verstanden werden...


Nieobecne, nieobecne jednoczą język polski i niemiecki, taniec, muzykę i teatr, zaśpiewane  były mocnym, ekspansywnym, pięknym głosem Joli Wolters. 

Śpiewa po niemiecku i polsku i można ją rozumieć jako nowoczesną Europejkę i ambasadorkę kultur...

Neue Ruhr Zeitung

 Oberhausen geht spät ins Bett 

Marlene Dietrich hatte durch die Lesung und Interpretation von Jola Wolters im Bert-Brecht-Haus noch einmal einen großen Auftritt.

Rheinische Post 

Die aus Polen stammende Sängerin Jola Wolters sang den melancholischen Chanson "Et si tu n'existais pas" und die Erhabenheit des feierlichen Augenblicks war geschaffen.

Maryla Chudzyńska

Brawo Pani Jola ! Niech żałuje kto nie posmakował wspaniałej atmosfery występu Joli Wolters. Szansonistka zaskakuje swoimi występami artystycznymi. Z wdziękiem nawiązuje kontakt ze słuchaczami. Należace do klasyki gatunku piosenki Marleny Dietrich, Agnieszki Osieckiej, Edith Piaf przekazuje umiejętnie operujac głosem, gestem i mimiką, wiążac dowcipnie melodie z obrazem. Z powodzeniem omija rafy grożace parodii nie tracąc nic z pełnej swobody interpretacji.  Jola Wolters ujawnia swoje artystyczne możliwości bez aktorskiego wykształcenia, posługując sie całym arsenalem środków wyrazu dla stworzenia pełnego chumoru mini recitalu.

Samo Życie 

Jola Wolters śpiewa o miłości. 

Kto dotąd nie zetknął się z twórczością artystyczną Joli Wolters (mieszka w Duisburgu), powinien to koniecznie zrobić, a jest ku temu okazja, bo ukazała się właśnie najnowsza, trzecia w jej dorobku, płyta „Jeżeli miłość jest“. Na album składa się 16 utworów – chanson i poezji śpiewanej – z repertuaru wielkich tego gatunku, m.in. Ewy Demarczyk, Marka Grechuty, Seweryna Krajewskiego i innych. Wśród kompozytorów takie nazwiska, jak J. Satanowski, Z. Konieczny, M. Grechuta, S. Krajewski, M. Jackowski czy Niemiec F. Holländer, a autorzy tekstów to m.in. A. Osiecka, J. Tuwim, K.I. Gałczyński, E. Stachura, W. Młynarski, Kora… Płytę przesłuchałem z prawdziwą przyjemnością. Nie dlatego, że wspomnienia… Jest po prostu bardzo dobra. Dobrze się stało, że po okresie występów z grupami rockowymi, Jola Wolters powróciła do chanson, bo do tego gatunku ma najlepsze predyspozycje: ciepły, acz silny głos i umiejętności interpretacyjne, co w wypadku poezji śpiewanej jest warunkiem koniecznym / bardziej podoba mi się w utworach, kiedy jest „cała sobą“, jak np. w „Ja jestem po to, aby mnie kochać“ (utwór ten śpiewały dwie wielkie gwiazdy – Marlena Dietrich i Hildegard Knef). Ale muzyka jest nie do opisywania, lecz słuchania. Dlatego zachęcam do sięgnięcia po tę płytę. W sam raz na nastrojowe długie wieczory. 

Wyborcza

Pierwsza premiera w nowym sezonie. Transplantacje rocznika 65. ...lekarze to nawiedzeni szaleńcy, a tajemniczy zmarły pacjent pali papierosy i do tego  świetnie śpiewa...

Westdeutsche Allgemeine Zeitung

Liebeswalzer auf Leben und Tod  

Die neue CD von Jola Wolters könnte als freundliche Aufforderung verstanden werden, endlich Polnisch zu lernen. „Jeżeli miłość jest…wenn es Liebe ist“, lautet der Titel ihres neuen Albums, auf dem die in Duisburg lebende polnische Sängerin „einen Liebeswalzer auf Leben und Tod tanzen“ will. „Deine Augen sind grün wie der Sommerwind in verzaubertem Wald. Für Dich hat der kleine Gärtner Duftwicken gepflanzt und wollte Dir seine Liebe schwören.“ So heißt es auf Deutsch in ihrem schönen poetischen Lied „Groszki i róże“, mit dem sie und mit weiteren 15 mit ausdrucksstarker Stimme gesungenen Songs dem traditionsreichen polnischen Chanson und seinen uns leider weitgehend unbekannten Schöpfern Agnieszka Osiecka, Marke Grechuta und Julian Tuwim huldigt. Und am Ende dieses sehr empfehlenswerten Albums blitzt dann ihre Liebe zum Werk von Friedrich Holländer auf, dessen Klassiker „Ich bin von Kopf bis Fuß auf Liebe eingestellt“ damit auch im polnischen Chanson gelandet wäre. „Eine Frau sehnt sich nach einem Mann, eine andere erträgt nicht, dass ihr Liebster ein neues Leben hat. Eine schöne Unbekannte will vor Liebe brennen und darin untergehen. Jemand beneidet ein Paar um seine strahlende Liebe und zerstört sie für immer. Immer nur für einen Tag ist sie seine Marilyn Monroe, dann kehrt er zu seiner Frau zurück“. Jola Wolters, die uns aus ihrem Album mit kunstvoll gescheiteltem blondem Schopf und mit blauäugiger Eleganz wie eine Traumgestalt durch ein magisches Glasfenster anschaut, macht mit diesen Zeilen neugierig auf ihre Lieder, in denen sie noch in jedem kleine Geschichten von der Liebe erzählt. Musikalisch unterstützt wird sie dabei vom Pianisten Oleg Bordo, der auch für die Arrangements verantwortlich ist, und von Cellistin Margarita Fonotova, die für sehnsuchtsvolle Streicherklänge sorgt. 

Thomas Becker

Rheinische Post

 Berührende Kunst-Ausstellung

Die deutsch-polnische Diseuse und Chansoniere Jola Wolters entführte die Besucher mit ihren Liedern in die Zeit der 20er- und 30er-Jahre. Mal kokett, mal einfühlsam aber immer schwungvoll und voller Charme präsentierte Jola Wolters, die von Oleg Bordo am Piano begleitet wurde, bekannte Chansons wie „Die fesche Lola“, „Nur nicht aus Liebe weinen“ oder auch das Anti-Kriegslied „Sag mir, wo die Blumen sind“. Nach dieser außergewöhnlichen Darbietung blieb den Besuchern genug Zeit, sich der Ausstellung zu widmen.

 Lokalkompass 

Großer Andrang herrschte am vergangenen Freitag im Duisburger Stadttheater. Die seit 17 Jahren in Duisburg lebende Chansonniere Jola Wolters hatte zu einem deutsch-polnischen Liederabend ins Opernfoyer geladen, die Resonanz war überwältigend. Bereits eine Stunde vor Beginn versammelten sich zahlreiche Zuschauer im Foyer, stapelweise mussten Stühle herangeschafft und hinzugestellt werden und zuletzt war es unumgänglich, die Balkone auf der ersten Etage zu öffnen. Jola Wolters, die besonderen Wert auf die Zweisprachigkeit in ihren Liedern legt, hatte für diesen Abend exzellente polnische und deutsche Chansons ausgewählt, die sie szenisch zwischen den Liedern übersetzte und verband. Die brillante und hochemotionale Gesangsdarbietung der Künstlerin fesselte das Publikum vom ersten Moment und lies es auch erst wieder los, als Jola Wolters sich nach einer Stunde mit frenetischem Applaus verabschiedete. 

 Lokalkompass 

Solange die Musik in uns spielt - Dopóki w nas muzyka gra

Geboten wurden Texte, auf polnisch und deutsch rezitiert von Michal Nocon und polnische Chansons, virtuos gesungen von Jolanta Wolters, begleitet von exzellenten Musikern - einem glänzenden Gitarristen (Arkadiusz Bleszynski) und einer meisterhaften Akkordeon Spielerin (Ruthilde Holzkamp). Beeindruckend waren die Stimme und das Passionato von Jolanta Wolters. Nicht nur sanft, sondern auch kraftvoll, sie könnte ebenso gut Rock singen, und wie ihre Biographie zeigt, kennt sie sich auch in dem Stil aus. Aber das Chanson ist wohl das Genre ihrer Wahl, eine Richtung, die wesentlich mehr stimmliche Variation also Vielseitigkeit erfordert. Und auch der Zuhörer ist gefordert, Chansons verlangen Aufmerksamkeit, Empathie. In den Liedern ging es um Liebe, Leidenschaft, Tanzen und Träume. Es war ein gelungener Abend, ein Einblick in die polnische Seele, die elegischer ist als ich angenommen hatte.

Stadttheater Duisburg, 

Von Claudia Kleinert 

Solange die Musik in uns spielt - Dopóki w nas muzyka gra.

Offenbar hatte man im Theater nur mit einer kleinen Gruppe von Interessenten für die Veranstaltung "Dopóki w nas muzyka gra - Solange die Musik in uns spielt" gerechnet. Doch das Interesse war ausnehmend groß und die Erwartungen des Publikums wurden nicht enttäuscht. Eine Frau im roten Mantel, legt - offenbar nervös - eine Rose und einen Brief auf einen schwach erleuchteten Tisch und geht. Ein Mann kommt herein, findet diesen Brief und liest kopfschüttelnd. Szenen einer Beziehung? Eines Abschieds? Eine Rückblende? Die Entscheidung wird letztlich dem Zuschauer überlassen. Jeder kann sich ein Stück darin wiederfinden. Während Sängerin Jolanta Wolters auf Polnisch begleitet von Arkadiusz Bleszynski an der Gitarre und Ruthilde Holzenkamp am Akkordeon mit viel Temperament und sehr ausdrucksvoller Stimme Chansons vortrug, die von glücklichen Momenten, verrückten Ideen, Träumen und Enttäuschungen sprachen, las Michal Nocon Texte in polnischer und deutscher Sprache, die nachdenklich stimmten, schmunzeln ließen und nur allzu Menschliches aufzeigten. Das Publikum war gefesselt. Zwischenapplaus brandete immer wieder auf, der Schlussbeifall wollte kein Ende nehmen. Ein gelungener Abend auf sehr hohem Niveau, der so schnell nicht in Vergessenheit geraten wird.